Teoria spójności

Teoria spójności i korelacji narządowej ujawniająca przyczyny powstawania chorób somatycznych i psychicznych u człowieka.

Wprowadzenie
Ciało człowieka, to Świątynia Pana Boga, dlatego obowiązkiem każdego, jest dbałość o nie. Wyzwaniem dla współczesnej medycyny jest odtwarzanie narządów ciała ludzkiego z komórki macierzystej tylko człowieka dorosłego. Jak doniosły będzie to fakt opanowania takiej techniki, można sobie łatwo wyobrazić. Byłby to milowy krok w kierunku zdecydowanej poprawy jakości życia ludzi, często nieuleczalnie chorych, po wypadkach amputacjach, częściowych resekcjach narządów. Rodzi się jednak pytanie, czy odtworzony narząd, bądź jego fragment, dają gwarancję na nową, dobrą jakość życia pacjenta? Na pewien czas tak. Jednak biorąc pod rozwagę fakt istnienia przyczyn danego schorzenia i to, że medycyna akademicka dokonała bardzo wąskich specjalizacji medycznych możemy zacząć powątpiewać w pełne powodzenie techniki odtwarzania narządów z komórki macierzystej. Załóżmy, że pacjentowi z marskością wątroby udało się przeszczepić jego własną wyhodowaną wątrobę. Pacjent wraca po rekonwalescencji do domu i dokładnie żyje tak samo jak przed chorobą. Naturalnym biegiem zdarzeń będzie nawrót choroby, gdyż pacjent niczego nie odmienił w swoim codziennym życiu. Dotyczy to właściwie każdej jednostki chorobowej (pomijam wypadki losowe), a szczególnie chorób uznanych powszechnie przez świat medyczny za nieuleczalne. Czy my nie wiemy skąd się bierze na przykład rak? Otóż doskonale wiemy! Z życia codziennego, związanego ze sposobem żywienia, nawykami, przyzwyczajeniami, stresem negatywnym i zależnościami płodowymi (genetycznymi). Co z tego, że onkolog usunie nam zmiany nowotworowe? Co z tego, że zostaniemy uznani za wyleczonych po przeżyciu np. 5 lat od zakończenia terapii? Pytania przewrotne, poddające pod wątpliwość całe medyczne starania. Tak w istocie jest, że wątpię w medyczne działanie, gdzie dominuje teoria kartezjańskiego dualizmu- rozdzielenie ducha od ciała, wąskie specjalizacje medyczne, które nie uwzględniają przyczyn schorzeń. Skupiając się na instrumentalnym podejściu do pacjenta, jak do przedmiotu. Miejsce chore należy zaopatrzyć możliwie jak najlepszymi środkami. Ale dlaczego tak się dzieje, że właśnie ten narząd, a nie inny nam nie domaga? Biorąc pod uwagę choćby tylko układ moczowy u człowieka dowiadujemy się o dwóch specjalnościach- nefrologia i urologia. Ani jeden, ani drugi specjalista nie będą wchodzić w kompetencje innej specjalności. Jest to nie do przyjęcia, żeby medycyna już na etapie diagnozy kompromitowała się. Stwierdzenie, że dany narząd jest chory, dla przeciętnego lekarza zazwyczaj nie stanowi większego problemu, określenie przyczynowości natomiast, często zostaje bez odpowiedzi.
Dopóki nie będziemy leczyć przyczyn i skutków, nie możemy mówić o pełnym powrocie pacjenta do zdrowia. Pomijam tu kwestie okazjonalnych, niemających tendencji nawrotowych stanów chorobowych. Wszystkie choroby przewlekłe, nawracające się cyklicznie mają jednak bardziej złożone podłoże diagnostyczne. Patrzenie na pacjenta przez pryzmat wąskiej specjalizacji medycznej wypacza obraz choroby i przez to daje słabą skuteczność w leczeniu. Jeżeli dołożymy do tego kartezjański dualizm, jako sposób realizacji medycznych dążeń to autorytet lekarza chwieje się.
Przykład:
Po postawionej diagnozie lekarz orzeka wobec pani Zofii:
– Proszę pani, jest pani chora na raka, który wykazuje dużą przerzutowość. Zostało pani niewiele czasu. Niestety. Przykro mi.
Zofia wybucha płaczem. Nie widzi nadziei. Słowa te zabrzmiały jak wyrok śmierci. Załamuje się popada w stan depresji. Środki medyczne stosowane wobec niej nie działają. Czemu tu się dziwić? Skoro usłyszała, że ma przed sobą niewiele życia, to oczywistym jest, że nic tu nie może jej pomóc. Gdyby ten sam lekarz po rozpoznaniu medycznym zwrócił się do pani Zofii uwzględniając jej stan ducha, to mógłby liczyć nawet na zdecydowane przedłużenie jej życia, poprawę jakości życia, a nawet na wyleczenie.
Przykład:
Lekarz wykonuje czytelny, jasny gest przyjacielski.
– Pani Zosiu, mamy problem, gdyż jest pani dość poważnie chora. Proszę tym się nie martwić, problem ten proszę zostawić tu w tym gabinecie. Pani jedynym zadaniem jest żyć i jutro stawić się w szpitalu w celu podjęcia zdecydowanego leczenia. No kochana, bierzemy się od jutra do roboty.
– Panie doktorze, ale co mi jest?- poddenerwowana Zofia naciska lekarza.
-Pani Zosiu jest to guz. Brzmi złowrogo, prawda?
-Panie doktorze, to znaczy, że umieram.- drżącym głosem mówi pacjentka.
-Kochana, umierają ci, co się załamują.- stanowczym, jednoznacznie brzmiącym głosem odpowiada lekarz.- Pani Zosiu, wziąć się w garść, my uczynimy wszystko, żeby pani była zdrowa. Wspólne nasze działanie prowadzić będzie nas do sukcesu. Oczywiście pani Zosiu nie mogę pani obiecać na sto procent, że wszystko nam się uda. Człowiek nie jest telewizorem.- mówiąc to, lekarz przyjaźnie się uśmiechnął. Co tu kochana będziemy wiele rozmawiać, bierzemy się do pracy, by zwalczyć chorobę.
Pani Zofia odzyskała nadzieję i chęć do walki z chorobą. Tak niewiele potrzeba, by wzbudzić w chorym chęć walki z chorobą. Miły gest, uśmiech, czytelne, pozytywne nastawienie terapeuty do pacjenta, to niesłychana terapia wstępna, od której często zależy powodzenie dalszego leczenia. Można być profesorem danej specjalności, jednak, gdy zabraknie odpowiedniego i indywidualnego podejścia do chorego, to żadna terapia z tych rąk nie zaowocuje skutecznością leczenia. Tak ważne jest nastawienie pacjenta do danej techniki medycznej. Może to być cudowny lek, lecz nie zadziała wystarczająco dobrze, jeżeli zaordynowała go osoba, która wcześniej pacjenta zraziła do siebie. Gdy terapeuta czuje się panem życia i śmierci, wyrokuje wobec chorego, neguje jego odczucia, bawi się w osądy innych terapii, szybko i skutecznie zrazi do siebie chorego. Wówczas, choćby dysponował niezwykłą mocą, niczego pozytywnego nie zdziała. Każdy z ludzi dorosłych obdarzony jest wolną wolą. Tak jak rodzice, czy opiekunowie, opiekują się swoimi nieletnimi dziećmi, tak też za nie dysponują ich wolną wolą. Na wybory nasze składa się między innymi nastawienie do drugiego człowieka, do tego co i w jaki sposób nam zaprezentuje. Po analizie sposobu bycia terapeuty, miejscu w jakim przyjmuje, mamy często odczucie, że dobrze trafiliśmy lub że nic z tego nie będzie. To właśnie przez pryzmat wolnej woli wyrażamy chęć podjęcia walki z chorobą w ten lub w inny sposób. Nie można zatem negować postępowania terapeutycznego pacjenta, ani mu narzucać określonej terapii. Pacjent nie może postępować w wątpliwościach przy doborze sposobu leczenia, gdyż terapia, choćby najcudowniejsza, nie przyniesie pożądanego efektu. Jeżeli dana terapia, specyfik służy tysiącom osób, a mnie nie służy, to go nie stosuję- i odwrotnie. Tu widać wyraźnie, że nie wszystko jest dla wszystkich. To co Zofii służy, Maria może uznać za nieskuteczne lub że nawet jej szkodzi. Wolna wola w dokonywaniu wyborów zdeterminowana jest przez nastawienie się chorego do danej terapii, terapeuty, lekarza. Dlatego tak ważne jest w analizie pacjenta uwzględnienie jego stanu ducha. Zwyczajnie, należy potraktować go tak , jak byśmy chcieli by nas potraktowano. Pamiętać należy, że fundamentalną sprawą dla drugiego człowieka jest poczucie bezpieczeństwa, miłości, zrozumienia. Patrząc na chorego przez pryzmat tych potrzeb, automatycznie uzyskamy duże zainteresowanie tym, co proponujemy w terapii medycznej. Z lekarza, terapeuty wypływać musi charyzma. Umiejętność rozmowy z każdym pacjentem, dobór takich słów i sposobu przekazu, by je rozumiał- to fundament przyszłego, terapeutycznego oddziaływania. Dzięki temu pacjent ma ułatwiony wybór swojej drogi leczenia. Na dobry przekaz składa się również umiejętność słuchania chorego. Tak rzadko ostatnio spotykana cecha. Od umiejętności słuchania pacjenta zależy również jaką terapię zastosujemy wobec niego. Otóż, jeżeli na przykład zgłasza się do nas pacjent z rozpoznaną chorobą w postaci stanu zapalnego trzustki i umknie nam w rozmowie fakt, że pacjent jada po jedenastej w nocy, to choćbyśmy zastosowali jemu cudowną terapię, to ona nie pomoże jeżeli pacjent nadal będzie jadał tak późno. Z wypowiedzi pacjentów często widać przyczynę choroby. Musimy zatem pilnie chorego wysłuchać mimo, iż możemy mieć poczucie zmęczenia, napięcia wywołanego długą listą chorych w poczekalni.
Gdy na człowieka będziemy patrzeć przez pryzmat wąskich specjalizacji medycznych, nigdy nie osiągniemy pełnego efektu terapeutycznego. Leczenie nasze będzie leczeniem zachowawczym. Pojawił się skutek w postaci jakiegoś stanu zapalnego w organizmie. Zaopatrzyliśmy to miejsce we wszystko, co należy zrobić zgodnie ze sztuką medyczną. Objawy ustąpiły. Jednak po niedługim czasie ten sam pacjent z tym samym problemem nas odwiedza. Ponownie uczyniliśmy wszystko jak należy. I co? I nic! Co jakiś czas niestety podobna historia przytrafi się temu pacjentowi. Działaliśmy objawowo i zachowawczo. Tak zawsze będzie, jeżeli nie będziemy wnikać w przyczyny problemu chorobowego u pacjenta. Gdy na przykład u chorego stwierdzono guza jelita i zaproponowano mu leczenie chirurgiczne, to przecież jest to nic innego, jak leczenie zachowawcze. Powstał skutek- trzeba go usunąć. Ale co z przyczyną takich zmian? Gdzie właściwa analiza pacjenta, jego sposobu odżywiania, nawyków, przyzwyczajeń, zależności płodowych, wpływów innych narządów wewnętrznych ciała na ten a nie inny narząd. Tu się kłaniają wąskie specjalizacje medyczne. Z resztą niech istnieją, ale ogólne spojrzenie na temat zależności międzynarządowych musi znać każdy terapeuta, lekarz chcący skutecznie pomóc pacjentowi. Dlatego opowiem tu i teraz na bazie skojarzeń o faktach medycznych ułatwiających rozpoznanie przyczyny powstawania chorób. Faktem jest, że wokół każdego człowieka istnieje pole magnetyczne- jest ono zmierzalne, rysuje się je w wielu publikacjach medycznych. Z fizyki wiemy, że pole magnetyczne jest wytworem pola elektrycznego. Zatem każdy z nas ma swój określony biopotencjał. Mówiąc wprost pole magnetyczne u człowieka wywołane jest przez pracę narządów jego ciała. Tam, gdzie są zmiany chorobowe, pole to będzie zdecydowanie słabsze. Za homeostazę u człowieka odpowiadają nerki. Badaniem ultrasonograficznym stwierdzimy, że wszystko z nerkami jest w porządku. Badanie parametrów moczu też niczego nie wykaże. Gdybyśmy jednak zrobili kontrastowe badanie moczu, okazałoby się, że nerki nie pracują jednocześnie. Stwierdzamy więc zmiany czynnościowe. Nerki po podaniu kontrastu muszą podczas swojej pracy wyrzucić do moczowodu taką samą ilość kontrastu (swojego produktu) w takim samym czasie. Jeżeli jest inaczej, to wówczas zaczynają się w organizmie człowieka problemy zdrowotne.
Prawa nerka odpowiada w organizmie człowieka za procesy pobudzenia, lewa nerka za procesy hamowania. Jeżeli jedna z nich spóźnia się w swojej pracy, to pojawiają się problemy somatyczne i emocjonalne. W tym miejscu muszę zrobić pewną dygresję. Otóż wszystkiego do końca nie ujawnię, ale dam drogowskaz poprzez to, co opiszę za chwilę do bardziej skutecznego leczenia chorób somatycznych i związanych z psychiką. Proszę zauważyć, że jeżeli nerki połączylibyśmy dwoma biegunami (patrz rys. nr 2), to anatomicznie będą przypominały nam dwie półkule mózgowe. Zarówno nerki, jak i mózg mają strukturę korową. Chcę jednoznacznie przez to powiedzieć, że nerki mają bezpośredni wpływ na to, co dzieje się w obrębie mózgu, na układ nerwowy, laryngologię, emocje. Jeżeli jednak nerki połączymy dwoma biegunami (patrz rys. 3), to anatomicznie będą przypominały tarczycę. Tarczyca jest narządem typowo psychogennym. Problemy z tarczycą to przede wszystkim nieodreagowane emocje. W zależności czy dominują u danego pacjenta procesy pobudzenia, czy hamowania, taki a nie inny obraz kliniczny pojawi się w tarczycy. Tuż pod nią znajdują się gruczoły przytarczyczne, odpowiedzialne za gospodarkę wapienno-fosforową. Jeżeli zatem nerki wykazują dysfunkcję, to pojawi się problem z wyżej wymienioną gospodarką, innymi słowy z kośćcem i naczyniami. Spójrzmy na jelita i wątrobę (patrz rys.4). Przez wątrobę przepływa cała masa krwi. Jelita są bardzo silnie unaczynione i tu zachodzi proces odżywiania człowieka, i w dalszym etapie wydalania substancji szkodliwych z organizmu. Zatem, jeżeli mamy zaburzoną gospodarkę wapienno-fosforową, to musimy mieć problemy w układzie wątrobowo- jelitowym. Jedni będą mieli dużą uchyłkowatość jelita, inni zaburzoną perystaltykę jelit, inni polipy, jelito wrzodziejące, guzy, skłonność do grzybicy skóry, różnego rodzaju dysmografizmów skórnych itd. Wszystkie te choroby jelit zależą od tego, czy w organizmie chorego dominują procesy pobudzenia, czy hamowania. Jelita są narządem psychogennym, czyli emocje mają wpływ na ten narząd. Inny, gdy wynikają z procesów pobudzenia w organizmie i inny, gdy chodzi o procesy hamowania. O jelitach mówi się również, że są drugim mózgiem u człowieka i zarazem narządem immunologicznym. Wniosek diagnostyczny nasuwa się sam. Sprawdzić należy zawsze system filtracji i oczyszczenia organizmu (nerki, jelita), by skutecznie walczyć ze skutkiem wykrytej, ciężkiej choroby. Układ wątrobowo-jelitowy ma bezpośredni wpływ na serce. Choroby serca z wyjątkiem wad wrodzonych i mechanicznych jego uszkodzeń są następstwem- ostatnim ogniwem (skutkiem) wynikającym ze złej pracy nerek. W związku z tym, przyglądając się pacjentom z rozpoznaną chorobą naczyń i serca wnioski nasuwają się same. Zajrzyj do nerek, jelit i wątroby, byś mógł skutecznie leczyć serce. Chorobom serca towarzyszą zawsze lęki często bliżej nieokreślone, pojawia się też lęk przed zasypianiem, wychodzeniem z domu. Pojawiają się zaburzenia snu i aktywności ruchowej. Gdy przyjrzymy się chorobom serca i będziemy trzymać się hipotezy, że na serce mają wpływ nerki, jelita i wątroba, to nasuwa się również przypuszczenie o niewłaściwym odżywianiu się takiego pacjenta. Stąd tak doniosła rola diety, snu i ruchu u każdego człowieka.
Żywienie musi być dopasowane do pacjenta, ruch do jego możliwości i sen regenerujący, dający wytchnienie organizmowi. Jakie przyjąć zatem kryteria odnośnie żywienia? Takim kryterium jest grupa krwi pacjenta, czas w jakim powinien spożywać posiłki oraz sposób w jaki to czyni. Reasumując, powinniśmy jadać zgodnie ze swoją grupą krwi (podgrupa, ani czynnik krwi tu nie grają roli). Dlatego podsuwam pomysł korzystania z książki na ten temat pt.”Jedz zgodnie ze swoją grupą krwi” autorstwa: Dr Peter J. D`Adamo i Catherine Whitney. Pamiętać też należy, że największe pobudzenie energetyczne żołądka jest pomiędzy godziną 7.00 a 9.00 rano. Wtedy należy zjeść pierwszy posiłek. Kolację natomiast powinno się zjadać do godziny 19.00. Nie należy zaczynać posiłku od napicia się. Nie łączyć w jednym posiłku węglowodanów z białkiem, węglowodanów z tłuszczem, białek różnego rodzaju np. mięsa z serem, mięsa i ryb, warzyw i owoców, owoców o różnej kwasowości. Można łączyć warzywa z białkiem, warzywa z węglowodanami, warzywa z tłuszczem. Należy jeść, kiedy jest się głodnym, pić kiedy jest się spragnionym. Powinno się długo żuć i wolno pić. Należy zachowywać przy jedzeniu dobry nastrój, czerpać świadomie energię z pożywienia, nie rozmawiać na tematy denerwujące. Podczas posiłku nie powinno się czytać ani pracować.
Na temat żywienia, jego doniosłości mówi nam Biblia- Księga Mądrości i Księga Przysłów. Jest tam wyraźnie powiedziane, że żywieniem można sobie życie przedłużyć i żywieniem można je sobie skrócić. Zatem problematyka żywienia jest niezwykle ważna i fundamentalna dla naszego zdrowia. Przyczyny egzogenne, w tym właśnie jedzenie, są często osiową przyczyną najcięższych i często w medycynie nieuleczalnych chorób. We wczesnych stadiach chorobowych, kiedy skutki danej choroby nie dają jeszcze poczucia dużego dyskomfortu, wprowadzenie odpowiedniego żywienia może doprowadzić nawet do pełnego wyleczenia. Problem starzenia się zasadza się również na sposobie odżywiania. Będzie dwóch pacjentów uznanych za zdrowych, w tym samym wieku, tej samej płci z grupą krwi np.”0”. Jeden będzie odżywiał się zgodnie ze swoją grupą krwi, drugi zaś nie będzie przestrzegał tych zasad. Okaże się później, że biologicznie znacznie dalej posunął się pacjent nieprzestrzegający zasad żywienia dla grupy krwi „0”. Jest on zwyczajnie biologicznie starszy, zaczyna odczuwać wiele dolegliwości, które nie zaistniałyby, gdyby trzymał się określonych zasad żywienia dla swojej grupy krwi. W życiu nie ma nic za darmo. Dlatego, aby coś zyskać, musisz i sobie coś ofiarować. Myślę o pewnych wyrzeczeniach dietetycznych, o nawykach palenia papierosów, picia alkoholu, itd. Przyzwyczajenia też dobrze zmienić. Na przykład, przychodząc z pracy, zasiadasz na kilka godzin w fotelu przed telewizorem, lubisz jadać po 22.00- czynisz sobie krzywdę. Pamiętać należy, że ruch jest lekarstwem. Musi on być dopasowany do możliwości pacjenta, związany z koordynacją wzrokowo-ruchową, przygotowaniem ogólnokondycyjnym, warunkami psychomotorycznymi. Nic na siłę! Poprzez podnoszenie trofiki mięśniowej, podnosimy sprawność układu sercowo-naczyniowego. Mięśnie u człowieka, to przecież drugie serce. Zdrowy sen daje nam wytchnienie po dniu. Układ wegetatywny odpoczywa, przez co regenerują się i odpoczywają narządy wewnętrzne. Należy chodzić spać przynajmniej godzinę przed północą. Dzieci, co najmniej dwie godziny przed północą. Nie należy oglądać filmów przed snem, które wywołują u nas złe emocje, by poziom neurotyzmu nie wzrastał. Pamiętać należy, że podczas snu zachodzą takie procesy biochemiczne, które regenerują nawet ciężko chore narządy. Podczas snu przywraca się właściwy metabolizm.
Powyższe rozważania są pewnym elementem teorii spójności i korelacji narządowej, mające na celu określić kauzalne warunki powstawania chorób somatycznych i psychicznych. Tylko walka z przyczynami i skutkami gwarantuje choremu zmianę jakości życia na lepszą. Ducha od ciała nie da się oddzielić, stąd tak ważna jest dbałość o niego. Mając w sobie bojaźń do Pana Boga, czyste intencje wobec bliźnich będziemy przestrzegać dwóch najważniejszych przykazań- przykazań miłości do Pana Boga i bliźniego, w których wszystko inne jest zawarte. Chory duch- chore ciało, zdrowy duch- zdrowe ciało.

Autor: mgr Jacek Bartkowiak